Nic się nie zmieniło w przetargach: Nadal kupujemy to, co najtańsze

Wbrew założeniom nowelizacja przepisów nie skłoniła urzędników, by częściej stawiali na jakość. Wciąż dominują kryteria, które najmniej dają, a więc gwarancja i termin realizacji zamówienia.

Jednym z celów niedawnej zmiany przepisów przetargowych było nakłonienie zamawiających, by większą wagę przykładali do jakości tego, co zamawiają, a mniejszą do ceny. Dlatego też do obowiązującej od 28 lipca 2016 r. nowelizacji ustawy – Prawo zamówień publicznych (t.j. Dz.U. z 2015 r., poz. 2164 ze zm.) wprowadzono zasadę, zgodnie z którą cena może stanowić nie więcej niż 60 proc. wagi wszystkich kryteriów oceny ofert. Po dwóch miesiącach obowiązywania zmienionych regulacji okazuje się, że w praktyce na niewiele się zdały. Jak wynika z analizy 100 przetargów na roboty budowlane o wartości ponad milion złotych, jakie przeprowadziło stowarzyszenie „Inicjatywa dla Infrastruktury”, wprawdzie zamawiający formalnie wypełniają nowy obowiązek, ale w praktyce o zwycięstwie w przetargu wciąż decyduje najniższa cena.

Dlaczego tak się dzieje? Jako dodatkowe kryteria wciąż stosuje się najczęściej okres gwarancji i termin realizacji inwestycji. – A one nic nie dają. Ponieważ wszyscy przedsiębiorcy zazwyczaj wskazują najdłuższy możliwy okres gwarancji i najkrótszy termin realizacji zamówienia, ostatecznie o zwycięstwie nadal decyduje cena. I nie ma znaczenia, że przypisano jej nie więcej niż 60 proc. wagi wszystkich kryteriów. Nawet gdyby to było 10 proc., to przy tych dwóch kryteriach najczęściej i tak wygra oferta najtańsza – zauważa Piotr Trębicki, radca prawny z kancelarii Czublun Trębicki. Z jego obserwacji wynika, że podobnie jest także w przetargach na dostawy i usługi.

Za: www.prawogazetaprawna.pl, 13 października, Sławomir Wikariak, więcej tutaj

Znak logotypu

Firmy wspierające

Znak logotypu

Firmy zrzeszone