Kamery przed wejściem do bloku, na klatce schodowej czy parkingu mają dbać o nasze bezpieczeństwo. W niektórych przypadkach jednak prywatne życie mieszkańców zaczyna przypominać reality show – a to nielegalne.
SĄ GRANICE
W jednej z prywatnych kamienic w Toruniu pojawiły się kamery na zewnątrz budynku i na parterze. Miały powstrzymać kradzieże, wandali dewastujących domofon, z podwórka mieli zniknąć bezdomni, skończyć miało się podrzucanie śmieci. Przy okazji jednak oko kamery objęło wejście do jednego z mieszkań, co wywołało dyskomfort lokatora. Nikt go nie zawiadomił o planie instalacji monitoringu. Zwrócił się o wyjaśnienia do spółki, właścicielki kamienicy. Odpowiedziała, że miała do tego prawo i nie musiała o tym zawiadamiać lokatorów. Nagrania z kamer nie są rozpowszechniane, technologia przekazywania obrazu jest bezpieczna, a system chroniony hasłami i nie mają do niego dostępu osoby trzecie.
Sprawa miała finał w Sądzie Okręgowym w Toruniu. Ten nakazał usunięcie kamer. Zdaniem sądu zarząd spółki nie miał racji, że montaż monitoringu na podwórzu i klatce schodowej jedynie podniósł bezpieczeństwo i chroni własność. Spółka nie wykazała, że dochodziło do drastycznych i niebezpiecznych sytuacji, mogła też korzystać z mniej inwazyjnych środków ochrony.
ZA: rp.pl, Renata Krupa-Dąbrowska, 11 sierpnia 2020r., więcej tutaj