Piłą w ochronę – Niewidzialna ręka centrów handlowych, czyli problemy ochrony

Anna Pakulniewicz, Eurobuild CEE, WYDANIE 12 (196), Grudzień 2014

Centrum handlowe – oaza spokoju i relaksu. Klient ma się tu czuć bezpiecznie i spędzić czas w miłej atmosferze, bez strachu o swoje bezpieczeństwo – taki jest cel zarządcy centrum. Wtedy zostaje dłużej, z przyjemnością robi zakupy, wydaje więcej. I chce tu wrócić.

Jakie niebezpieczeństwa czyhają w galerii handlowej? Z rozmowy z przedstawicielami ochrony w kilkunastu centrach handlowych wynika, że jest ich o wiele więcej, niż można by się spodziewać. Jaki cel stawiany jest ochronie przez zarządców centrów? Być niewidocznym, dyskretnym i skutecznym. Zagrożenia i problemy najlepiej eliminować w zarodku. A jeśli już się coś zdarzy, klient nie może być świadkiem interwencji. Gra toczy się przede wszystkim o wizerunek galerii. I to ochrona o niego dba, a nie zespół PR.

Katastrofy oraz przyziemne problemy

Problemów, których nie da się przewidzieć, czyli zdarzeń losowych, ochrona boi się najbardziej. Bo to ona odpowiada za zapobieganie katastrofom i za ewakuację centrum. Na przykład po zawaleniu się dachu w Poznań City Center bardzo długo pracowano nad odbudową zaufania klientów. Problematyczny może być też pożar. City Security tłumaczy, że to właśnie m.in. system ostrzegawczy i pożarowy to powód, dla którego pracowników ochrony nie da się zastąpić maszynami czy technologicznie zaawansowanym monitoringiem. To ochrona tym systemem operuje. – Centrum bez ochroniarzy nie ma racji bytu. Były pomysły na instalację samych tylko kamer i systemów monitorujących, ale to się nie sprawdziło, człowieka nie da się zastąpić. Można zredukować liczbę pracowników – tak jak w Szwecji, gdzie zamiast dziesięciu jest ich w centrum czterech – ale nie da się wyeliminować ich całkowicie. A tam jest najlepiej chyba rozwinięty system monitoringu na świecie. Komputer nie podejmie decyzji sam, mimo że coś rejestruje – mówi Krzysztof Sztabiński, krajowy dyrektor City Security ds. ochrony centrów handlowych. – W przypadku pożaru ochrona jest istotną częścią procesu ewakuacji obiektu, a w przypadku awarii technicznych jest zazwyczaj na pierwszej linii, dążąc do ograniczenia strat – wskazuje Krzysztof Bartuszek z Securitas Polska. W tego typu obiektach także terroryzm stanowi istotne potencjalne ryzyko, gdyż związany jest bezpośrednio z zagrożeniem życia i potencjalnie wysokimi stratami. Choć na szczęście istotne zdarzenia z tego obszaru nie miały dotychczas w Polsce miejsca, to jednak nie należy bagatelizować zagrożenia. Centra handlowe to obiekty, które z racji dużej liczby ludzi w nich przebywających, stanowią cel potencjalnych ataków. Ochrona zajmuje się wykrywaniem tego typu zagrożeń i prewencją – uzupełnia Krzysztof Bartuszek. Bywa też, iż to ochrona jest inicjatorem akcji przeciwko dilerom narkotyków lub szajkom złodziei samochodów. To są te większe problemy, na szczęście niecodzienne. Na co dzień pracownicy ochrony zajmuję się bardziej realnymi sprawami: bezdomnymi, pedofilami, żebrakami i różnymi „akcjami” w toaletach, jak mówią ochroniarze. – Ochrona musi być przygotowana praktycznie na wszystko. Znam przypadki gwałtów, także samobójców, którzy chcąc być zauważeni, podejmują desperackie próby skoku z najwyższych poziomów galerii. To nie są łatwe sytuacje. Zdarzają się też porody, które zaliczyć należy do raczej pozytywnych, choć na pewno niełatwych, wyzwań, z jakimi mierzyć muszą się nasi pracownicy – uzupełnia Krzysztof Bartuszek. Do zadań trudnych, ale dających satysfakcję, należało też użycie przez ochronę w Sadyba Best Mall defibrylatora, który został zakupiony przez zarządcę centrum. Udało się uratować osobę bez czynności życiowych.

Co kraj, to obyczaj

Krzysztof Sztabiński z City Security uważa, że Warszawa dzieli się na dwa odrębne światy. Wystarczy porównać King Cross Praga ze Złotymi Tarasami: dwa obiekty i każdy o innym profilu. – Tym, z czym się borykam na Pradze najbardziej, jest społeczność romska z zagranicy. To bardzo trudna walka – mówi Krzysztof Sztabiński, który od kilkunastu lat ochrania i nadzoruje ochronę centrów handlowych w różnych miejscach Warszawy, ostatnio po stronie praskiej. Jak wynika z relacji pracowników ochrony, grupy Romów przyjeżdżają, by handlować na terenie parkingów lub samych centrów handlowych. – Miałem przypadek handlu piłami motorowymi. Kiedy pracownik zmiany podszedł, by interweniować, zaczęły się sceny dantejskie… Handlarz się rzucił na ochroniarza z odpaloną piłą – opowiada szef zmiany. W przypadkach handlu, może poza wspomnianą sytuacją użycia piły mechanicznej, policja nie jest w stanie pomóc. Towar jest zakupiony legalnie, wprawdzie zakazuje się handlu obwoźnego, ale i na to handlarze mają sposoby. Po pierwsze nie dają się złapać – towar jest natychmiast chowany do bagażników, ślady procederu zacierane, a sprawcy odjeżdżają. Bardzo często są szybsi niż policja. Na dodatek pozostają nieuchwytni. Jak wynika z wywiadów z innymi firmami ochroniarskimi, problemem są nie tylko Romowie, ale także Ormianie i Czeczeni, którzy nie tyle trudnią się samym handlem, co raczej „pozyskiwaniem towaru na handel”. Takie zdarzenia mają miejsce najczęściej w obiektach położonych na obrzeżach miast, np. w Jankach. – Z Romami był problem kilka lat temu, ponieważ głośno się zachowywali w samych centrach. Teraz już jest lepiej. Pomogły… rozmowy. Taki problem był np. w Starym Browarze, gdzie przychodziła cała rodzina – kilkanaście, w porywach do kilkudziesięciu osób przesiadywało ciągle w częściach wspólnych i w kawiarniach. Klienci się skarżyli, a zarządca żądał szybkiego rozwiązania problemu. Okazało się, że trzeba było poznać strukturę takich rodzin i dotrzeć do samego „króla” rodu. Przedstawienie zagrożeń, na jakie narażają się ich dzieci, biegając po centrum bez opieki, oraz wzmianka, że skarżą się klienci, bez rozwodzenia się nad przewinieniami członków tej rodziny, pomogły. Natychmiast sytuacja się uspokoiła – dodaje przedstawiciel ochrony. Czytaj cały artykuł.

Znak logotypu

Firmy wspierające

Znak logotypu

Firmy zrzeszone